Sukces polityczny Williama A. Clarka nie imponował jednak wszystkim. W eseju z 1907 roku pisarz Mark Twain opisuje go jako ucieleśnienie korupcji:
„On jest zgniłą istotą ludzką, którą można znaleźć wszędzie, pod każdą flagą. Jest wstydem dla narodu amerykańskiego. Ci, którzy wybrali go do Senatu, nie wiedzieli chyba, że jego właściwe miejsce jest w więzieniu, z zakutymi w łańcuchy nogami. Moim zdaniem to jest najbardziej obrzydliwe stworzenie, jakie ujrzało światło dzienne od czasu Tweeda.”
Porównywanie Clarka do Williama Tweeda nie należało do szczególnie miłych gestów ze strony Twaina. William Tweed, nowojorski polityk znany także jako „Boss”, przez wiele lat był prawdziwym człowiekiem-instytucją, który żelazną ręką sterował wszystkim, co ważne dla Nowego Jorku i co przynosiło pieniądze ludziom u władzy. Miał on zwyczaj mówić, ze “nie obchodzi mnie kto został wybrany, tak długo jak ja decyduje o nominacji”.
Tweed nie był jednak osamotniony w swoich wysiłkach zagarnięcia wszystkiego, co znajdowało się w zasięgu jego wpływów. Brutalna kultura korupcji była tak powszechna w drugiej połowie XIX wieku, że w pewnym momencie zaczęła zagrażać prawidłowemu funkcjonowaniu państwa, które rozwinęło swoje sztandary niepodległościowe, podkreślając konieczność równości, sprawiedliwości i przestrzegania demokratycznych pryncypiów. Wszechobecna korupcja wśród urzędników, policji i bossów gospodarczych nie uchroniła jednak Tweeda przed sprawiedliwością. Jego złodziejski dorobek okazał się zbyt wielki i raził zarówno zwykłego obywatela, jak i opozycję polityczną. Niecodzienna kariera Tweeda zakończyła się skazaniem go na wieloletnie więzienie – za kradzież mienia publicznego i polityczną korupcję na nieznaną wcześniej skalę. „Boss” zmarł w więzieniu w 1878 roku.

Kolejowa gorączka
Wielka fortuna gromadzona przez lata i skandaliczna działalność publiczna nie dałyby Williamowi A. Clarkowi miejsca w historii USA, gdyby nie pewien projekt. J. Ross Clark, przyrodni brat Williama, opisywany przez jemu współczesnych jako poważny i szanowany biznesmen, podsunął mu pomysł budowy linii kolejowej, która skróciłaby dystans między kopalniami w Montanie a Salt Lake City i Los Angeles. To miał być dla Clarka interes życia, mający wznieść go ostatecznie na poziom najpotężniejszych przemysłowców Ameryki. Wzorami do naśladowania i miarą sukcesu wydawały się kariery starych baronów kolejowych, którzy wybudowali pierwszą linię transkontynentalną z Omaha (Nebraska) do Sacramento (Kalifornia): Collisa P. Huntingtona, Jacka Casementa, Thomasa C. Duranta i Grenville’a Dodge’a. Ludzie ci – wychwalani pod niebiosa za zrealizowanie największego marzenia Amerykanów tamtej epoki – byli jednocześnie znani ze swojej bezgranicznej chciwości, żądzy władzy, korupcji, oszustw, manipulacji giełdowych i innych przywar.
Zarówno starzy baronowie kolejowi, jak wschodzące gwiazdy, takie jak bracia Clark, nie widzieli nic złego w sposobach prowadzenia przez siebie interesów. Zdobycie wielkich pieniędzy w jak najkrótszym czasie było przecież częścią etosu Dzikiego Zachodu, nawet jeśli wybór między przestrzeganiem prawa a zwykłym oszustwem wielokrotnie przechylał się w kierunku tego drugiego. Ameryka już od wielu lat trwała wówczas w stanie kolejowej gorączki, którą można przyrównać tylko do rozdmuchanych do niebotycznych rozmiarów spekulacji związanych z zastosowaniem Internetu i handlu elektronicznego na początku XXI wieku.
Na budowę nowych linii kolejowych przeznaczano ogromne fundusze ze skarbu państwa. Na drodze wielu budowanych tras znajdowały się złoża węgla, żelaza i innych cennych kruszców, a także rosły wspaniałe lasy, których drewno padało łupem kompanii kolejowych. Przebieg wielu linii stalowego szlaku wytyczano w dziwny sposób. Czasami biegły one przez wielkie pustkowia, które można było ominąć lub gwałtownie – z niewytłumaczalnych powodów – zataczały wielkie łuki, zaskakująco się rozgałęziały i z niezrozumiałych względów przebiegały przez tereny bogate w lasy, złoża węgla lub rud. Prawdziwą żyłą złota było eksploatowanie już wybudowanych linii. Z racji monopolu na szybki transport i z powodu bardzo wysokich taryf przewozowych baronowie kolejowi stawali się ekstremalnie bogaci, zyskiwali wielkie wpływy polityczne i okazywali coraz mniejszy respekt wobec demokratycznych reguł młodej republiki.
William Clark mógł czuć się zadowolony z tego, co osiągnął w ryzykownym przedsięwzięciu, jakim była budowa linii kolejowej z Utah do Kalifornii. Ogromna suma pieniędzy, którą zainwestował w Nevadzie i Las Vegas, zwróciła mu się wielokrotnie. Prawdziwym wygranym w walce o Dziki Zachód był on, William A. Clark, korumpujący senator z Montany.
Bilet wykupiony z Zachodu na Wschód
William A. Clark dość szybko opuścił szczęśliwy dla niego Zachód. Było to zgodne z ogólną tendencją w tamtych czasach, kiedy sława, bogactwo i władza zawsze podróżowały koleją i zawsze miały bilet wykupiony z Zachodu na Wschód. Ze Wschodu pociągi przywoziły towary przemysłowe. Z Zachodu wracały do Nowego Jorku i innych wschodnich metropolii wagony pełne zboża, mięsa, budulca, minerałów i pasażerów, którym udało się zbudować fortuny i którzy postanowili skonsumować swój sukces na cywilizowanym Wschodzie.

Po wygaśnięciu mandatu senatorskiego William A. Clark przeniósł się w 1907 roku do Nowego Jorku i zajął się biznesem bankowym. Ostatnie lata życia spędził u boku swojej drugiej żony, która obdarzyła go miłością i potomstwem mimo niespotykanej różnicy wieku. W dniu ślubu Clark miał 62 lata, a jego francuska żona, Anna Eugenia la Cappelle, tylko 23. Młoda para przeniosła się na Manhattan, gdzie w Piątej Alei Clark wybudował pałac, który swoim przepychem bulwersował i gorszył mieszkańców Nowego Jorku. Pałac ze 121 pokojami, które miały wystarczyć dla czterech osób, nazwano „Clark’s Folly”, wskazując na to, że zbudowano go w celach czysto prestiżowych.
Budynek był autentycznym wybrykiem architektonicznym. Wyszydzane „Clark’s Folly” stało się jednak domem fantastycznych zbiorów zgromadzonych dzięki zamiłowaniu Clarka do sztuki. Zbiory te mogły zaimponować każdemu ówczesnemu kolekcjonerowi. W kolekcji Clarka znalazły się dzieła Rubensa, Rembrandta, Tycjana, Van Dycka i Degasa.
Bez zbędnej pompy i ceremonii
Umierając w 1925 roku, Clark zostawił po sobie wielki majątek, który – w przeliczeniu na wartość z 2014 roku – szacowano na 2,6 miliarda dolarów. W ostatniej woli Clark prosił, aby zorganizowano mu „porządny chrześcijański pogrzeb licujący z jego życiem, bez zbędnej pompy i ceremonii”. Został pochowany na Woodlawn Cemetery, w mauzoleum, które swoją wielkością i przepychem przerastało groby ówczesnych prezydentów USA. W przeciwieństwie do innych baronów industrializmu, takich jak Carnegie lub Rockefeller, Clark nie dzielił się swoim majątkiem, chociaż życie było dla niego łaskawe.
„Komu brakuje seksu, mówi o seksie, głodny mówi o jedzeniu, człowiek bez pieniędzy – o pieniądzach, a nasi oligarchowie i bankierzy mówią o moralności”
Sigmund Freud
Ojczym miasta
William A. Clark został w 1909 roku patronem hrabstwa, na terenie którego leży Las Vegas. Jest ono dziś jednym z najbardziej dynamicznie rozwijających się obszarów USA, a Las Vegas stało się światową stolicą rozrywki. Taki status Nevady i Las Vegas przed 100 laty uznano by za czystą fantazję pozbawioną jakichkolwiek podstaw. Surowa natura, garstka mieszkańców i brak szczególnych możliwości rozwoju spowodowały, że niektórzy politycy i mieszkańcy sąsiednich stanów twierdzili, że stan Nevada nigdy nie powinien powstać. Nie było żadnej racjonalnej przesłanki, aby na tym terenie zbudować miasto.
Niektórzy twierdzili, że najlepiej byłoby połączyć to terytorium z potężnym sąsiadem – Kalifornią lub wrócić do Arizony, do której kiedyś Południowa Nevada należała. To nie był przecież żaden stan, lecz gigantyczna pustynia zamieszkała przez garstkę desperatów. Poczucie porzucenia i samotności pozwoliło im jednak ukształtować specjalny charakter Nevady, z którego miała być wkrótce znana w całej Ameryce. Nevada zasłynęła z tolerancji wobec tych, co grzeszyli, z tolerancji wobec ludzi błądzących, lecz wolnych. W 1931 roku sprawdziły się najgorsze obawy konserwatywnej Ameryki: po liberalizacji przepisów dotyczących ślubów i rozwodów Nevada stała się jedynym stanem USA pozwalającym na legalny hazard na prawie każdym kawałku swojego terytorium. W ten sposób narodziła się amerykańska Sodoma i Gomora, a jej stolicą było Las Vegas – owoc „wielkiego przekrętu” Williama Andrew Clarka.